Odra jest nie tylko naturalną granicą pomiędzy Polską a Niemcami, ale również miejscem, gdzie od setek lat toczy się życie. W jej dolinie rozwinęły się duże miasta jak Frankfurt czy Szczecin, a region ma długie tradycje rolnicze i żeglugowe. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że rzeka była przekształcana już setki lat temu, zaś całkowitego przeobrażenia jej krajobrazu dokonali Prusacy, a potem Niemcy, w ciągu niemal 200 lat historii. Zagospodarowano żyzne tereny kosztem rozlewisk i choć człowiek zyskał atrakcyjne osadniczo obszary, musiał zmierzyć się z problemem nawracających powodzi. Odra nigdy nie była „łatwą” rzeką, stąd historia tworzenia zabezpieczeń przeciwpowodziowych jest bardzo długa. Są one niezbędne, by zapewnić bezpieczeństwo mieszkańców nadodrzańskich miejscowości. Jednym z takich narzędzi jest flota lodołamaczy przeciwdziałająca powstawaniu powodzi zatorowych, które stanowią realne zagrożenie w rejonie dolnej Odry. Liczne zwężenia i wypłycenia sprawiają, że powstająca kra może niebezpiecznie spiętrzyć się na rzece powodując zalewanie przyległych terenów. Dlatego tak ważne jest zapewnienie lodołamaczom optymalnych warunków pracy, tak by mogły dopłynąć w każde zatorogenne miejsce i ograniczyć ryzyko katastrofy.
Nadodrzańskie osadnictwo sięga setek lat wstecz, a przybywający tu ludzie musieli nauczyć się żyć z rzeką o zmiennym charakterze, która z jednej strony zapewniała dogodne możliwości osadnicze, z drugiej zaś stanowiła zagrożenie. Odra wyróżniała się często występującymi wahaniami stanów wód, od powodzi po susze, zróżnicowanym nurtem, wieloma odnogami w dolnym biegu tworzącymi rozległe tereny zalewowe oraz licznymi przeszkodami naturalnymi i płyciznami, powstającymi na skutek spływu masy skalnej z górnego odcinka rzeki. Na warunki panujące na Odrze wpływał także Bałtyk i związane z nim cofki, kiedy woda morska cofała się do koryta rzecznego powodując wezbrania.
Specyfika rzeki sprawiła, że ludzie osiedlający się nad nią dość wcześnie zaczęli zabezpieczać swoje osady i uprawy przed zalaniem. Naturalne koryto Odry zaczęli przebudowywać już w XIII wieku, tworząc przekopy meandrów, budując prymitywne wały przeciwpowodziowe, czy ubezpieczając brzegi za pomocą drewnianych palisad. Jednak ze względu na rozbicie polityczne Doliny Odry działania te nie były prowadzone w sposób spójny i nie chroniły skutecznie przed żywiołem. Rzeka potrafiła zaskoczyć i wylać daleko od głównego nurtu w zupełnie nieoczekiwanych miejscach, gdzie rozlewała się szeroko w dolinie i czyniła spore szkody.
Dolina Odry granicznej. Fot. Wody Polskie |
Niemiecki pomysł na Odrę – kompleksową regulacją w powódź
Zmianę tej sytuacji przyniosły dwa ważne wydarzenia w XVIII wieku. Pierwszym była wielka powódź z 1736 roku, w wyniku której zatopionych zostało wiele nadodrzańskich miejscowości. Obraz zniszczeń był katastrofalny: zalane zabudowania i pola uprawne, zerwane mosty i drogi oraz ofiary śmiertelne. Skala żywiołu przeraziła ówczesnych mieszkańców tych ziem i sprawiła, że zaczęto poważnie podchodzić do kwestii ochrony przeciwpowodziowej. Drugim kluczowym wydarzeniem było przejęcie po 1740 roku władzy nad całym spławnym odcinkiem Odry przez jedno państwo – Prusy, co ułatwiło spójną politykę wodną w tym regionie. Z rozkazu króla Fryderyka II Wielkiego przystąpiono do największych prac hydrotechnicznych w historii rzeki – kompleksowej regulacji Odry. Z jednej strony miała ona na celu zabezpieczenie przeciwpowodziowe mieszkańców, z drugiej strony pozyskanie nowych terenów na cele rolnicze i osadnicze.
W reakcji na powódź w 1736 roku uregulowano rzekę na wysokości twierdzy w Kostrzynie, zaś trzy lata później w okolicach Reitwein. W 1746 roku król powołał Aleksandra Neuwertza seniora na stanowisko specjalnego inspektora budów wodnych i nadrzecznych wałów obronnych. Nowo mianowany inspektor energicznie zabrał się do pracy i w krótkim czasie powstały zbiory map administracyjno-ewidencyjnych i topograficznych oraz rysunków technicznych opisujących urządzenia wodne oraz morfologię koryta Odry. Materiały stanowiły fundament teoretyczny pod rozpoczęcie wielkich prac regulacyjnych na rzece. Założono m.in., że udrożnienie i skrócenie rzeki pozwoli ograniczyć zagrożenie i szybciej odprowadzić wody wezbraniowe. W połowie wieku na Odrze powstały pierwsze ostrogi faszynowe, jako budowle regulujące nurt rzeczny. W latach 1747-1753 wykopano kanał pomiędzy dzisiejszym polskim Osinowem Dolnym a Gozdowicami, skracając bieg rzeki o 25 km. W budowie brali udział specjaliści sprowadzeni z Holandii, doświadczeni w prowadzeniu melioracji na terenach znajdujących się poniżej poziomu wody. W wyniku prac rzekę skierowano do nowego kanału – Nowej Odry, zaś pozostałe trzęsawiska osuszono, zyskując żyzny rolniczo obszar o powierzchni ok. 600 km2, który nazwano Oderbruch – Przełom Odry. W 1763 roku Fryderyk II Wielki wydał dekret ochronie brzegów Odry. Na jego mocy przystąpiono do oczyszczania koryta rzecznego z powalonych pni drzew, umacniania brzegów oraz zamknięcia bocznych koryt Odry. Do 1780 roku za pomocą przekopów meandrów skrócono bieg rzeki o blisko 60 km. W latach 1787-1789 przesunięto ujście Warty oraz przekopano meandry w rejonie Kaleńska, Bielinka i Piasku. W 1790 roku wydano zarządzenie o wielkim oczyszczaniu Odry do stanu umożliwiającego transport wojska. Wydobyto wtedy niemal 336 dębów, 1204 kłody i 509 pni. Od 1801 roku wszelkie roboty regulacyjne na Odrze były już finansowane wyłącznie przez państwo pruskie.
Kolejnym ważnym wydarzeniem w dziejach regulacji Odry było podpisanie w 1819 roku „Protokołu w sprawie przestrzegania zasad przy zabudowie odrzańskiego nurtu”, tzw. Protokołu bogumińskiego. Był to pierwszy kompleksowy plan poświęcony regulacji całej Odry, który określał jej zasady i cele. Pruscy urzędnicy zauważyli, że na skutek wykonanych przekopów Odra jest rzeką mocno skróconą, jej szerokość jest nierówna, a brzegi zaniedbane. Rozwiązaniem miało być zaprojektowanie trasy regulacyjnej zgodnej z naturalnym biegiem rzeki, usunięcie płycizn, czy ustalenie szerokości regulacyjnej przy przepływie średnim, którą zamierzano osiągnąć za pomocą budowy szeregu ostróg, umacniania brzegów i naniesionych sedymentów, czyli osadu rzecznego. W XIX wieku uregulowano koryto Odry za pomocą systemu ostróg rozmieszczonych na obu brzegach rzeki, których zbudowano aż dziesięć tysięcy. W latach 1820-1860 Dolinę Dolnej Odry nawiedzały częste powodzie, dlatego równolegle w ramach ochrony przeciwpowodziowej okolicy, jak również pozyskiwania nowych terenów rolniczych, sypano wały oraz tworzono groble i poldery, m.in. Cedyński, Lunow, Criewen Schwedt, Widuchowski, Marwicki, Gryfiński, Żabnicki i Żydowiecki. Po 1906 roku zdecydowano się na tzw. budowę i przebudowę szczątkowej wówczas Odry wschodniej jako głównego koryta dolnego – ujściowego odcinka Odry, co miało także na celu wzmocnienie ochrony przeciwpowodziowej tamtego regionu. Następnie w latach 1924-1941 rozpoczęto korektę regulacji rzeki za pomocą ostróg na tzw. małą wodę. Prace przerwała II wojna światowa, pod koniec której wiele nadodrzańskich obiektów hydrotechnicznych zostało zniszczonych. Po wojnie nie prowadzono już wielkich inwestycji, ograniczając się jedynie do prac uzupełniających i remontów wykonanych już urządzeń.
W wyniku trwających niemal 200 lat prac regulacyjnych, prowadzonych najpierw przez państwo pruskie, a potem niemieckie, wyprostowano koryto rzeki Odry i skrócono jej bieg o blisko 200 km, przesuwając go bardziej na wschód i dzieląc od Widuchowej na dwa ramiona – Odrę Wschodnią i Zachodnią. Na dużym odcinku przestały istnieć rzeki Megielnica (pod Cedynią) i Regalica (pod Gryfinem), które udostępniły swoje koryta nowej Odrze, a także liczne kępy i półwyspy przecinające niegdyś odrzańskie rozlewiska. Zmeliorowano wielkie połacie trzęsawisk i lasów łęgowych, a także wybudowano kilometry kanałów, m.in. Kanał Odra-Sprewa. Do II wojny światowej była to już rzeka całkowicie uregulowana. Na skutek przekształcenia Odry możliwy był rozwój nadodrzańskich miast i zagospodarowanie jej doliny. Wobec zabudowy odrzańskich rozlewisk na przestrzeni wieków, wiele zamieszkałych terenów znajduje się na obszarach zalewowych. Stąd tak ważna jest ochrona przeciwpowodziowa tego odcinka, szczególnie w okresie zimowym, gdyż na dolnej Odrze istnieje realne zagrożenie powodziami zatorowymi, o czym świadczy historia tego miejsca.
Prowincja Oderbruch, czyli Kotlina Freienwaldzka. Cały obszar kotliny położony jest w depresji, a więc jest szczególnie narażony na zalanie w razie wezbrania. Źródło: Wikipedia |
Odrzańskie powodzie. Zagrożenie kiedyś, zagrożenie dziś
Wielka woda przychodziła nad Odrę często, a ludzie stykali się z nią od początku swojego osadnictwa nad rzeką. O dużych wezbraniach pisali już średniowieczni kronikarze, zaś w późniejszych czasach odnotowywano je w urzędowych raportach. Wodnego żywiołu doświadczyło wiele nadodrzańskich miast. Wielokrotnie zalewane były Słubice. W kwietniu 1785 r. Odra przedarła się przez wał i zatopiła całą dzisiejszą miejscowość, a szkody były naprawiane przez kolejnych 20 lat. Wały przeciwpowodziowe Słubic były niszczone też w 1804, 1891, 1903, 1915, 1930, czy 1942. Gryfino doświadczyło powodzi m.in. w latach 1780, 1830, czy 1903, Schwedt znalazło się pod wodą w 1855 i 1953 roku, zaś Cedynię wielka woda nawiedziła w 1940 roku, czyniąc duże szkody w infrastrukturze miejskiej i kolejowej. We współczesnych nam czasach, mieszkańcy Doliny Dolnej Odry musieli zmagać się z powodzią w roku 1997 i 2010. W wyniku pierwszej, po niemieckiej stronie przerwane zostały wały pod Frankfurtem nad Odrą, co spowodowało zalanie obszaru o powierzchni ok. 5500 ha. Na całym niemieckim odcinku Odry granicznej ewakuowano niemal 10 tysięcy mieszkańców, zaś straty wyceniono na 331 mln euro! Po tej powodzi Niemcy wyremontowali 90% wałów na swoim odcinku, wyposażając je w dodatkowe filtry chroniące przed przesiąkaniem. Po polskiej stronie powódź nie miała tak dramatycznego charakteru, jak po drugiej stronie granicy lub na Śląsku, jednak większych zniszczeń udało się uniknąć jedynie dzięki heroicznej postawie mieszkańców oraz służb przy naprawie oraz umacnianiu wałów. Fala powodziowa zaś spłaszczyła się dopiero na wysokości polderów w okolicy Schwedt i na Międzyodrzu. W 2010 roku wielka woda podtopiła wsie Chlewice i Kaleńsko i dokonała zniszczeń w Parku Krajobrazowym Dolina Dolnej Odry. Miejscowo doszło do przesiąków i podtopień, jednak dzięki zdobytym doświadczeniom, modernizacjom obiektów hydrotechnicznych i dobrej współpracy międzypaństwowej, na granicznym odcinku Odry udało się uniknąć większych strat.
Z lewej: Zalany Frankfurt nad Odrą podczas powodzi w 1997 roku. Fot. Winifried Mausolf. Z prawej: Wysokie stany Odry w Gryfinie podczas powodzi w 2010 roku. Fot. Mariusz Parkitny |
Powodzie z 1997 i 2010 roku miały charakter opadowy, jednak Odra graniczna jest szczególnie zagrożona przez zimowe powodzie roztopowe i zatorowe. Zatory mogą powstawać w dwóch przypadkach. Po pierwsze podczas zamarzania rzeki, kiedy w masie płynącej wody powstaje śryż, który zatrzymuje się na płyciznach i innych przeszkodach tworząc zator. Po drugie, w trakcie odwilży, kiedy płynąca kra tworzy zator w podobny sposób jak śryż. Powstająca pokrywa lodowa blokuje spływ wody, wywołując wezbranie. Powódź zatorowa jest bardzo niebezpieczna, kiedy zbiegnie się w czasie z powodzią roztopową. Spływające wtedy masy wody z topniejących śniegów i pokrywy lodowej z górnych odcinków rzeki natrafiają na przeszkodę w postaci spiętrzonej kry i szukają ujścia poza korytem rzecznym. Może wtedy dojść do przerwania wałów i wylania się wody w dolinie. Ponadto, niekontrolowany ruch zatoru w czasie odwilży może uszkodzić elementy infrastruktury, np. mosty. Potęgować efekt powodzi zatorowej może także cofka z Bałtyku, kiedy wody morskie napotykając na przeszkodę w postaci oblodzonej rzeki, rozlewają się na wybrzeżu.
Zimowe wezbrania na dolnej Odrze występowały niejednokrotnie, m.in. w 1855, 1891, 1940, 1942, 1947, 1948, 1953, 1982, 2006, 2011 czy 2018 roku. Z wysokimi stanami wód mieliśmy do czynienia także podczas ostatniego sezonu zimowego 2020/2021. Szczególnie katastrofalna była powódź w sezonie zimowym 1946/1947. Ówczesna zima była wyjątkowo mroźna, przez wiele tygodni utrzymywały się temperatury poniżej -20°C oraz obficie padał śnieg, co doprowadziło do skucia lodem Odry oraz gruntu na głębokości poniżej metra. W marcu doszło do spiętrzenia kry w pobliżu kanału powodziowego w Küstrin-Kietz oraz w okolicy Reitwein. Poziom Odry podniósł się do wysokości 6,1 m, przy grubości pokrywy lodowej 60 cm. Spowodowało to spiętrzenie dużych ilości wody w krótkim czasie. W ciągu kilku godzin przerwane zostały wały przeciwpowodziowe na obu brzegach na wysokości Górzycy, a szerokość wyrwy sięgała 300 metrów! W następstwie uszkodzenia wału woda szeroko rozlała się kilka kilometrów w głąb doliny, zalewając cały Oderbruch w ciągu jednej doby. Zginęły 23 osoby, a swoje domy musiało opuścić 20 tysięcy mieszkańców. Sytuacja była tak poważna, że do pomocy zaangażowano stacjonujące w pobliżu sowieckie wojska i dopiero seria nalotów bombowych pomogła udrożnić zator i odprowadzić wody powodziowe w dół rzeki. Do zbliżonej sytuacji doszło w styczniu 1982 roku, kiedy na skutek dużych mrozów Odra w swoim dolnym odcinku była mocno oblodzona, zaś na górnej Odrze doszło do chwilowej odwilży i spłynięcia mas wody roztopowej. Grubość pokrywy lodowej dochodziła do jednego metra i istniało realne zagrożenie powodzią zatorową. Jednak dzięki nadodrzańskim groblom, a przede wszystkim wspólnej polsko-niemieckiej akcji lodołamaczy, udało się uniknąć tragedii podobnej do tej z 1947 roku. Dlatego też tak ważne są akcje lodołamania dla skutecznej zimowej ochrony przeciwpowodziowej mieszkańców granicznego odcinka Odry.
Tragiczna w skutkach powódź zatorowa na Odrze z 1947 roku. Fot. Bundesarchiv |
Lodołamanie na Odrze granicznej to jedyna skuteczna ochrona przez groźnymi zatorami lodowymi
Powódź jest poważnym zagrożeniem naturalnym, którego nie należy lekceważyć. W latach 1990-2010 zagrożenie powodziowe było przyczyną prawie 99% strat wywołanych zjawiskami przyrodniczymi w Polsce. Statystycznie co dziesiąta powódź spowodowana jest zatorami lodowymi. Ogółem w latach 1946 – 2001 zarejestrowano w Polsce 47 przypadków powodzi zatorowych o zasięgu lokalnym i 6 o zasięgu regionalnym. Postępujące zmiany klimatyczne sprawiły, że lodołamacze nie wypływają co roku na akcje. Kiedyś w ciągu 10 lat przez siedem były prowadzone akcje lodołamania, zaś w ostatnich dekadach przez dwa-trzy. Jednak okresowo cieplejsze zimy nie mogą usypiać czujności – wręcz przeciwnie, kiedyś sytuacja pogodowa była bardziej przewidywalna, a dziś wystarczy tylko kilka mroźnych dni, żeby powstały zjawiska lodowe, które mogą przyczynić się do powodzi zatorowych. Ponadto powstania zatoru praktycznie nie da się przewidzieć, dlatego zapobieganie im i walka z nimi to złożone i trudne technicznie zadanie.
Dlaczego powstają zatory lodowe? Dzieje się tak wtedy, kiedy w wyniku odwilży płynąca kra napotyka przeszkodę, która blokuje swobodny spływ mas lodu. Dochodzi wtedy do spiętrzenia kry, które może dochodzić nawet do kilku metrów wysokości, zaś grubość całego zatoru może osiągać nawet dwa metry! Szczególnie sprzyjający zatorom moment to nakładanie się podczas odwilży fazy rozpadu pokrywy lodowej na fazę jej odbudowy, przy kolejnym obniżeniu temperatury. Co stanowi przeszkodę dla pochodu kry? Zwykle są to zwężenia lub ostre zakręty rzeki, gdzie koryto jest wypłycone, występują łachy i wyspy, a także przybrzeżna infrastruktura np. jazy, śluzy, czy mosty. W takich miejscach masy lodu zwykle zakorkowują się i dopóki się ich nie udrożni, stanowią realne niebezpieczeństwo – z jednej strony swoim naporem mogą niszczyć przeprawy, obiekty hydrotechniczne, a nawet ujęcia wody, z drugiej strony blokują przepływ wody, która szukając ujścia, rozlewa się poza korytem i może uszkodzić lub przelać się przez wał, zalewając całą dolinę. Taka powódź niesie ze sobą katastrofalne skutki. Dlatego kiedy na dużej rzece tworzy się zator lodowy, który w każdej chwili może ruszyć na skutek odwilży, jedynym skutecznym rozwiązaniem jest przeprowadzenie akcji lodołamania. Historia pokazuje, że wojskowe akcje saperskie nie przynoszą wymiernych efektów, stąd nie ma żadnych wątpliwości, że lodołamacze są najlepszym narzędziem do minimalizowania zagrożeń powodziami zatorowymi, a hipotetyczny ich brak oznacza gwałtowny wzrost ilości powodzi zatorowych i wyrządzanych przez nie strat. To jedynie dzięki pracy lodołamaczy nie odnotowujemy powodzi zimowych nad Odrą w ostatnich dziesięcioleciach, a mieszkańcy nadodrzańskich miejscowości są bezpieczni, co przekłada się na unikanie potencjalnych strat liczonych w miliardach złotych rok do roku.
Kra na Odrze granicznej. Fot. Wody Polskie |
Niezależnie od miejsca lokalnego zagrożenia na Odrze, a także na dolnych odcinkach Warty i Noteci, każda akcja lodołamania rozpoczyna się od Jeziora Dąbie w Szczecinie, które jest odbiornikiem napływającej z góry rzeki kry lodowej. Lodołamacze zawsze poruszają się w górę rzeki, aby pokruszony przez nie lód miał gdzie spływać. Dlatego akcję lodołamania na Warcie zawsze zaczyna się dopiero po udrożnieniu Odry. Lodołamacze wypływają zawsze w trakcie odwilży, tak by połamany lód znów nie zamarzł i nie mógł stworzyć ponownie niebezpiecznego zatoru. Na czele grupy płyną lodołamacze czołowe kruszące grubą warstwę lodu, zaś za nimi postępują lodołamacze liniowe, które zapobiegają zatrzymywaniu się spływającej kry. Po skruszeniu na jeziorze rynny o szerokości 500 m, czołówka lodołamaczy rozpoczyna łamanie pokrywy lodowej w korycie rzeki. Pojemność jeziora determinuje jego głębokość. Skuteczną akcję lodołamania na Odrze mogą prowadzić jedynie jednostki o dużej mocy i wzmocnionym kadłubie. Statki swoją masą i mocą rozbijają stałą pokrywę lodową. W sytuacji natrafienia na zator, lodołamacz „wjeżdża” na lód i pod swoim ciężarem kruszy go kawałek po kawałku. Wymaga to zarówno od załóg, jak i od samych statków pełnej sprawności i gotowości działania. Dziennie czołówka łamie tyle lodu, ile bez niebezpieczeństwa zatrzymania się połamanej kry lodowej są w stanie odprowadzać lodołamacze liniowe. Skuteczność lodołamania zależy od wiedzy i doświadczenia osób kierujących akcją, odwagi i wprawy załóg oraz ilości i jakości lodołamaczy. Jednak aby akcja lodołamania w ogóle mogła się odbyć, niezbędne jest zapewnienie odpowiednich warunków żeglugowych – bez tego żadna jednostka nie wyruszy z portu, zaś nadrzeczne miasta będą zdane na łaskę pogody. Dlatego tak ważne są inwestycje na Odrze granicznej, które pozwolą lodołamaczom swobodnie działać w głównych rejonach operacyjnych, tj. na Jeziorze Dąbie i Regalicy, Węźle Widuchowa, Odrze granicznej, czy dolnej Warcie, a w razie potrzeby także na dolnej Noteci i w górnym odcinku Odry.
Lodołamanie na Odrze granicznej. Fot. Wody Polskie |
Iluzja bezpieczeństwa nie może zaprzepaścić niezbędnych inwestycji w ochronę przeciwpowodziową
W debacie publicznej pojawiają się argumenty, że skoro klimat się ociepla, a na Odrze granicznej już od wielu lat nie odnotowano żadnej powodzi w okresie zimowym, to nie warto inwestować w zabezpieczenia przeciwpowodziowe i lepiej przeznaczyć te środki na inne cele. Jednak praktyka pokazuje, jak bardzo błędne jest to myślenie!
Po pierwsze, pogody nie da się przewidzieć i nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie surowa zima. Krytycy przypominali ciepły sezon 2018/2019 i 2019/2020 do czasu, aż tegoroczne silne opady śniegu i długo utrzymujące się mrozy spowodowały przekroczenie stanów ostrzegawczych i alarmowych na wodowskazach Odry granicznej, a także zlodzenie rzeki na odcinku ponad stu kilometrów! Po drugie, jeśli nie słyszymy o zjawisku powodzi zatorowych na Odrze, to tylko i wyłącznie dzięki pracy załóg lodołamaczy, gdyż akcje lodołamania w naszych warunkach geograficznych są najskuteczniejszą metodą zapobiegania powodziom zatorowym na dużych rzekach. W 2011 roku ostra zima spowodowała, że w górnym biegu rzeki utworzył się aż 40 km zator, a spiętrzenia lodu dochodziły nawet do 5 metrów, przez co przyrost stanu wody w dolnych odcinkach Odry zbliżył się do historycznych maksimów! Niebezpieczną sytuację komplikowało dodatkowo całkowite zlodzenie jeziora Dąbie. Katastrofy udało się uniknąć tylko dzięki ofiarnemu zaangażowaniu załóg 16 jednostek, polskich i niemieckich, a także dzięki zrzutom podgrzanych pochłodniczych wód z Elektrowni Dolna Odra w Gryfinie, które przyspieszały rozpuszczanie się lodu poniżej miasta, umożliwiając kontynuowanie pracy przez lodołamacze we wszystkich rejonach operacyjnych jednocześnie, tj. na Zalewie Szczecińskim, jeziorze Dąbie, Odrze Wschodniej i w czołówce na Odrze granicznej. Gdyby flotylla lodołamaczy nie istniała, nadodrzańskie miejscowości po obu stronach granicy znalazłyby się wtedy pod wodą. I byłoby tak za każdym razem, kiedy dochodziło do zimowych wezbrań, a więc nawet w ostatnim sezonie. Zwykle przytaczamy przykłady powodzi, które się wydarzyły, zapominając o tych, którym udało się zapobiec. A fakty są takie, że to właśnie dzięki poświęceniu załóg lodołamaczy, działającym przecież bez większego rozgłosu, możemy unikać miliardowych strat za każdym razem, kiedy na Odrze dochodzi do powstania niebezpiecznych zjawisk lodowych.
Polsko-niemiecka akcja lodołamania na Odrze granicznej. Fot. Wody Polskie |
Ktoś może wysnuć wniosek, że skoro akcje lodołamania na Odrze granicznej są przeprowadzane, to przecież już wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie jest to do końca prawda. Oczywiście, na mocy porozumienia z 1997 roku, 13 jednostek – 7 polskich i 6 niemieckich jest gotowych do współpracy przy akcjach lodołamania w sezonie zimowym, także polska flota jest stale modernizowana – w tym roku do służby wejdą nowoczesne lodołamacze czołowe Tarpan i Ocelot. Jednak ani nowoczesna flotylla, ani wykwalifikowana kadra nie ochroni skutecznie mieszkańców nadodrzańskich miejscowości, jeśli nie zostaną zapewnione optymalne warunki żeglugowe. A te niestety pozostawiają sporo do życzenia. Odra jest wymagającą rzeką, występują w niej liczne mielizny, przemiały, zwężenia czy zakręty. Trudnym odcinkiem jest rejon Widuchowej, gdzie koryto rzeki rozdziela się na dwa ramiona, tj. Odrę Zachodnią i Odrę Wschodnią, która wpływa do Jeziora Dąbie, przez co przepływ wody jest tam wolniejszy. Takich zatorogennych miejsc jest znacznie więcej, a sytuację komplikuje fakt, że zjawiska zatorowe na rzece są wynikiem morfologii koryta rzeki w określonych warunkach hydrometeorologicznych, a zatem na różnych odcinkach lodołamanie może przebiegać w zupełnie odmienny sposób. Jednak aby lodołamanie mogło w ogóle dojść do skutku, lodołamacz musi dopłynąć w newralgiczne miejsce, a wspomniane płycizny w dużej mierze to utrudniają, a nawet uniemożliwiają, przez co mieszkańcy mogą mieć jedynie nadzieję, że wał przeciwpowodziowy nie zostanie przelany ani uszkodzony.
Lodołamacze potrzebują minimum 1,8 metra głębokości, żeby radzić sobie w ekstremalnych warunkach w jakich pracują. Inaczej nie będą w stanie dotrzeć do wszystkich miejsc, w których utworzyły się zatory i nie uda im się zapobiec powodzi. Żeby zapewnić tę głębokość, niezbędna jest modernizacja obiektów hydrotechnicznych na odcinku Odry granicznej. Ostrogi wymagają corocznych prac utrzymaniowych i konserwacyjnych, żeby spełniały swoją rolę. Każdorazowo po przejściu fali wezbraniowej lub po pochodzie lodów następują ich uszkodzenia. Niestety, po polskiej stronie ostatnie większe inwestycje miały miejsce w latach 70 XX wieku, a więc niemal pół wieku temu, co doprowadziło do sytuacji, w której ostrogi uległy znacznej degradacji i przestały być efektywne. Stan utrzymania zabudowy regulacyjnej Odry granicznej jest niewystarczający, co w ostatnich dziesięcioleciach miało negatywne skutki zarówno dla przepływów wód poniżej wody brzegowej, jak i przepływu wielkich wód. Uszkodzenia ostróg mają istotny wpływ także na stabilność brzegów rzeki i wałów przeciwpowodziowych, jak również przyczyniają się do powstawania licznych wypłyceń w korycie rzeki. Następnie skutkuje to powstawaniem przemiałów w Odrze będących niebezpiecznymi „wąskimi gardłami” zarówno dla żeglugi, jak i dla przepływu wód szczególnie w okresie zimowym, co znacznie utrudnia przemieszczanie się lodołamaczy. Ma to bezpośredni wpływ na stopniowe pogarszanie się warunków prowadzenia akcji lodołamania, ze względu na niedostateczną głębokość koryta rzeki, w obrębie którego poruszają się lodołamacze. Dlatego tak ważna jest odbudowa ostróg, która pozwoli poprawić przepływ wody, skoncentrować nurt, zwiększyć głębokości oraz ustabilizować koryto i brzegi, co zmniejszy ryzyko tworzenia się zatorów i zwiększy skuteczność akcji lodołamania.
Lodołamacze na Odrze granicznej. Fot. Wody Polskie |
Co się stanie, jeśli zaniechamy inwestycji? Pozostawimy wtedy mieszkańców doliny Odry granicznej na odcinku ponad 200 km, po obu stronach granicy, na łaskę i niełaskę warunków pogodowych. Pamiętajmy, że tzw. powódź tysiąclecia nie musi przyjść wcale za tysiąc lat, wielka woda może zdarzyć się nawet w najbliższym sezonie. Pamiętajmy też, że wiele nadodrzańskich miejscowości jest położonych na terenach zalewowych, więc w razie przerwania wału przeciwpowodziowego, znajdą się one pod wodą. Szczególnie narażony jest niemiecki Oderbruch, czyli tzw. Kotlina Freienweldzka obejmująca obszar od Frankfurtu-Słubic aż do Cedyni. Powodzią zatorową zagrożone są m.in. Słubice, Górzyca, Kostrzyn nad Odrą, Gozdowice, Cedynia, Bielinek, Piasek, Widuchowa, Gryfino, Szczecin po polskiej stronie oraz Eisenhüttenstadt, Frankfurt nad Odrą, Letschin, Wriezen, Bad-Freienwalde, czy Schwedt po niemieckiej stronie. W wypadku przerwania wałów, zagrożone jest nie tylko życie i zdrowie mieszkańców, ale także ich domy, czy miejsca pracy, a także infrastruktura i obiekty użyteczności publicznej, jak mosty, drogi, szpitale, szkoły, oczyszczalnie ścieków, ujęcia wody, etc. Powódź to nie tylko zagrożenie dla ludzi, ale także dla ekosystemów, gdyż rwące i zanieczyszczone masy wody powodziowej powodują, że giną zwierzęta a ich siedliska ulegają zniszczeniu. Dlatego w razie wystąpienia groźnych zatorów w niebezpieczeństwie są także parki narodowe i krajobrazowe położone wzdłuż Odry granicznej. Należy również pamiętać, że straty pośrednie, na które składają się np. przerwy w dostawie energii i wody, funkcjonowania działalności gospodarczej czy po prostu powrót do normalnej egzystencji, szacowane są nawet na 100% kosztów bezpośrednich powodzi, zatem skutki żywiołu są niezwykle kosztowne. A konkretnie, ile może nas kosztować niekontrolowana powódź zatorowa w dolinie Odry granicznej? Według analiz, w przypadku przerwania wałów przeciwpowodziowych Słubic, miasto zostanie zalane słupem lodowatej wody o wysokości 3 metrów, co w tym ok. 17-tysięcznym mieście spowoduje straty na łączną kwotę przekraczającą ponad 500 mln zł! Podobne straty może wywołać powódź w Kostrzynie, zaś potencjalne szkody w Górzycy i Widuchowej są szacowane na prawie 130 mln zł i ponad 40 mln zł!
Przykłady te pokazują, że zagrożenie powodziowe należy traktować poważnie i powinno się przygotować na jego ewentualne pojawienie się. Dlatego tak istotne jest poważne podejście do kwestii ochrony przeciwpowodziowej w dolinie Odry granicznej i wykonanie niezbędnych modernizacji, tak by lodołamacze w trakcie polsko-niemieckiej akcji lodołamania mogły dopłynąć w każde zatorogenne miejsce. Tylko dzięki kompleksowym działaniom na rzecz poprawy bezpieczeństwa w regionie uda nam się zabezpieczyć mieszkańców naszej wspólnej wodnej granicy przed niebezpieczeństwem zimowych powodzi zatorowych.
Piotr Cierpucha
Wydział Edukacji Wodnej
PGW Wody Polskie