Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 roku było wydarzeniem wyczekiwanym przez pokolenia Polaków żyjących pod zaborami. Budowanie własnego państwa wymagało jednak samodzielnego uporządkowania wielu kwestii życia społeczno-gospodarczego, w tym gospodarki wodnej. Było to prawdziwym wyzwaniem, gdyż na ziemiach polskich funkcjonowały trzy rozbieżne porządki prawne, które pozostawili po sobie zaborcy. Przełomowym momentem mającym na celu ujednolicenie przepisów było uchwalenie Ustawy wodnej z dnia 19 września 1922 roku. W tym roku obchodzimy setną rocznicę tego wydarzenia! Z okazji Święta Niepodległości przedstawiamy, jak prawo wodne widzieli nasi ustawodawcy sprzed stu lat!

Kompetencje w zakresie zarządzania wodami były scedowane na różne podmioty – w zależności od znaczenia strategicznego i możliwości finansowania przedsięwzięć. Państwo miało za zadanie utrzymanie wód żeglownych i granicznych. Kwestią wód spławnych i potoków górskich miało zajmować się Państwo, samorządy wojewódzkie i spółki wodne. Wody prywatne, sztuczne wody płynące, a także wody przy urządzeniach wodnych miały być zarządzane przez ich właścicieli, którzy w zależności od uwarunkowań, mogli być osobą fizyczną lub prawną.

Nadzór centralny sprawowało Ministerstwo Robót Publicznych, które było wówczas ministerstwem właściwym do spraw gospodarki wodnej, zaś regionalnie tzw. „władza wodna” I i II instancji, czyli starostwa i urzędy wojewódzkie. Bezpośredni nadzór nad funkcjonowaniem poszczególnych zakładów wodnych sprawowała policja, która mogła wyegzekwować wykonanie pilnych działań, gdy wymagał tego interes publicznego bezpieczeństwa.

Ustawodawca pomyślał również o organach kontrolnych i doradczych. Kontrolę wód płynących, jednak z wyłączeniem wód żeglownych i spławnych oraz zarządzanych przez organy rządowe, samorządowe i tzw. związki wałowe, miały sprawować komisje rewizyjne. Komisje miały sprawdzać, czy wody płynące i ich brzegi są należycie utrzymywane, czy nie doszło do zanieczyszczenia wody, a także czy użytkowanie wody odbywa się zgodnie z przepisami ustawy. Co ciekawe, w ich skład mogli wejść nie tylko przedstawiciele władz, ale również przedstawiciele strony społecznej zainteresowani gospodarką wodną. Zarządzenia komisji egzekwowała władza wodna. Ciałem doradczym, zarówno dla ministra właściwego ds. gospodarki wodnej jak i władz wodnych, były wojewódzkie rady wodne. Opiniowały m.in. kwestie związane z odprowadzaniem wód i innych cieczy wykraczającym poza powszechne użytkowanie, spławem drewna na wodach prywatnych, przymusowym tworzeniem spółki wodnej, czy udzielaniem pozwolenia wodnoprawnego na piętrzenie na wodach publicznych.

100 lecie prawa wodnego 

Prawa i obowiązki

Ustawa wodna z 1922 roku gwarantowała każdemu możliwość powszechnego użytkowania wód publicznych i prywatnych. Co to właściwie oznaczało? Dozwolone było korzystanie z wód publicznych do kąpieli, mycia, prania, pojenia, pławienia, jeżdżenia łodzią, ślizgania się i czerpania wody na potrzeby gospodarstwa domowego. Wolno było też odprowadzać do publicznych wód płynących wodę zwykłą lub zużytą, pochodzącą z gospodarstwa. Każdy mógł również używać wód publicznych i państwowych kanałów żeglugowych do komunikacji publicznej – zwłaszcza uprawiania żeglugi i spławu drewna.

Nie wolno było ograniczać innym osobom prawa do powszechnego korzystania z wód. Zabroniona została nieuprawniona ingerencja w charakter wód, szczególnie zmienianie biegu wód płynących, naruszanie brzegów, czy zanieczyszczanie wód. Właściciele mogli w pełni korzystać z wód prywatnych na swoich gruntach, zwłaszcza wód opadowych i podziemnych, stawów, jezior, rowów i kanałów, z zastrzeżeniem, że nie mogło to negatywnie wpływać na stosunki wodne na sąsiednich gruntach.

Podobnie jak dzisiaj, w pewnych wypadkach należało mieć specjalne zezwolenie lub wnosić opłaty za użytkowanie wód. Opłaty dotyczyły przede wszystkim uprawiania żeglugi śródlądowej, a także wydobywania różnych materiałów naturalnych z koryta rzecznego wód publicznych – to ostatnie wymagało również zezwolenia. Zresztą już wtedy istniało pojęcie pozwolenia wodnoprawnego.

Pozwolenie wodnoprawne było wymagane na czynności wykraczające poza powszechne użytkowanie wód i dotyczyło przede wszystkim przedsiębiorców. Było niezbędne w wypadku:

  • korzystania z wód nadziemnych i podziemnych: używania i zużywania oraz odprowadzania i doprowadzania wody i innych cieczy pośrednio lub bezpośrednio.

  • zmiany charakteru wód: przebudowy koryta rzecznego i brzegów wód płynących, podwyższania lub obniżania zwierciadła wody, czy prowadzenie piętrzenia.

  • inwestycji w infrastrukturę: budowy i przebudowy urządzeń wodnych, w tym mostów i kładek, portów i przystani, a także zakładania rurociągów i kabli.

  • zakładania publicznych kąpielisk.

Pozwolenie nie było wymagane, gdy prace prowadzone przez państwo lub władze samorządowe były zatwierdzone przez Ministra Robót Publicznych. Pozwolenie wydawano na czas ograniczony, nieograniczony lub warunkowo.

Wniosek o pozwolenie musiał zawierać m.in. dokładny projekt przedsięwzięcia z uzasadnieniem jego realizacji, a także wymienieniem wszystkich stron które odniosą z niego korzyść. Władza wodna mogła odmówić wydania pozwolenia w kilku przypadkach, w szczególności gdyby realizacja przedsięwzięcia wpłynęła negatywnie na obronę kraju, zdrowie publiczne, kulturę, ochronę przeciwpowodziową, żeglugę śródlądową, jakość wody, czy zaopatrzenie ludności w wodę. Nie można było otrzymać pozwolenia jeśli projekt naruszałby prawo innych osób do powszechnego korzystania z wód, utrudniałby prace hydrotechniczne i rolnicze, powodował nieracjonalne zużycie wody, a także jeśli wiązał się z przesyłem wyprodukowanej w hydroelektrowni energii elektrycznej za granicę!

Jan Łopuszański engineer Mieczyslaw Rybczynski
Ministrowie Robót Publicznych, za których urzędowania Ustawa wodna została uchwalona (22.09.1922), a potem weszła w życie (27.11.1922). Z lewej Jan Łopuszańki - polski inżynier hydrotechnik, profesor i rektor Politechniki Lwowskiej. Z prawej Mieczysław Rybczyński - polski inżynier hydrotechnik, profesor Politechniki Warszawskiej. Fot. Wikipedia

 

Ochrona przed powodzią i żegluga przede wszystkim

Przedwojenna ustawa wodna wiele miejsca poświęcała rozwojowi żeglugi śródlądowej oraz ochronie przeciwpowodziowej, zaś większość wykonywanych robót miała służyć właśnie tym celom. Obowiązek utrzymania wód płynących i ich brzegów określono jako zobowiązane publiczno-prawne, które nie może być zmienione, ani zniesione. W jego skład wchodziło przede wszystkim zapewnienie swobodnego przepływu wody na wodach płynących, zaś na wodach żeglownych i spławnych również utrzymanie żeglowności i spławności. Do ustawowych obowiązków należało również utrzymanie wód uregulowanych – tak długo, dopóki ministerialne rozporządzenie nie zniesie tej konieczności.

Korzystanie z terenów zalewowych podlegało wielu obwarowaniom. Właściciele nadbrzeżnych gruntów byli zobowiązani do usunięcia drzew i krzewów utrudniających spływ wody oraz do wyrównania i zadarnienia terenu w celu zabezpieczenia brzegu przed obrywaniem. Władze wodne zastrzegały sobie możliwość wydania zakazu składowania w takim miejscu materiałów mogących utrudniać spływ wody, uprawiania roli, czy wypasania zwierząt.

Specjalnego pozwolenia władz wodnych wymagało budowanie na obszarach zalewowych nieposiadających zabezpieczeń przeciwpowodziowych w postaci obwałowań. Dotyczyło to też podnoszenia i pogłębiania powierzchni terenu, wydobywania materiałów z gruntów nadbrzeżnych, czy zadrzewiania gruntów znajdujących się poza terenem zalewowych, jednak narażonych na podmycie. Wszystko w trosce o zachowanie warunków swobodnego przepływu wód w razie wystąpienia powodzi.

Właściciele gruntów, czy przedsiębiorstw czerpiących korzyści z istnienia zabezpieczeń powodziowych musieli partycypować w robotach utrzymaniowych, przy czym ich wkład nie musiał być koniecznie finansowy – mogli również dostarczyć potrzebne materiały lub narzędzia, albo wziąć udział w pracach. Zgoda właścicieli gruntów nadbrzeżnych nie była wymagana, jeśli prace przeciwpowodziowe, żeglugowe, czy regulacyjne przeprowadzało państwo – musieli jednak otrzymać odszkodowanie.

Nowością była możliwość tworzenia zrzeszeń na rzecz ochrony przeciwpowodziowej i rozwoju rolnictwa, czyli tzw. związków wałowych. Zajmowały się one budową, przebudową i utrzymaniem wałów przeciwpowodziowych oraz urządzeń regulacyjnych i melioracyjnych na terenach zagrożonych przez powódź. Wał przeciwpowodziowy jako budowla strategiczna musiał być utrzymywany w dobrym stanie. Dla zachowania stabilności obiektu wprowadzono bezwzględny zakaz wypasu zwierząt na wałach oraz przeprowadzania ich przez wały, skopywania i przebijania wałów i sadzenia na nich drzew, jak również pogłębiania ziemi, czy kopania sadzawek i glinianek w ich bezpośrednim sąsiedztwie. Utrzymanie wałów należało do władz wojewódzkich, powiatowych, spółek wodnych i związków wałowych, choć w razie wystąpienia zagrożenia powodziowego mieszkańcy terenów zagrożonych przez powódź byli zobowiązani do ochrony wału przed przerwaniem - nawet pod przymusem!

zapora w Porbce2
Zapora na Sole w Porąbce. Fot. NAC

 

Środowiskowe początki w prawie wodnym

Nasze pierwsze nowoczesne prawo wodne wprowadzało też przepisy z zakresu ochrony środowiska, choć wtedy były jeszcze bardzo ogólne i poświęcono im niewiele miejsca. Mimo wszystko istniały pewne zapisy mające na celu ilościową i jakościową ochronę wód.

Właściciele gruntów i przedsiębiorstw nie mogli korzystać z wód w sposób, który wpływałby niekorzystnie na stosunki wodne w sąsiedztwie, zarówno na ich podtapianie, jak osuszanie. Zakazane było m.in. szkodliwe zmienianie kierunku odpływu wody, czy spuszczanie wód z jeziora co wpłynęłoby na obniżenie poziomu wód gruntowych. Niedozwolony był pobór wód podziemnych ponad miarę, czyli taki który wpływał na obniżenie lustra wody w rzece lub jeziorze, albo ograniczał lub uniemożliwiał funkcjonowanie wodociągu. Z kolei odprowadzanie wody (lub innych cieczy) w ilościach wykraczających poza powszechne użytkowanie wymagało pozwolenia.

W trosce o okoliczny bilans wodny pozwolenie należało mieć zarówno na budowę, jak i likwidację piętrzenia. Ponadto każde urządzenie wodne musiało posiadać wodowskaz wskazujący dopuszczalny pozwoleniem poziom piętrzenia wody. Bezwzględnie zakazano spuszczania nagromadzonej wody bez zgody władz, gdyby mogło to spowodować podtopienie położonych niżej terenów, a także marnowania wody.

Ustawa zakazywała wpuszczania do wody i ziemi substancji, które mogłyby zanieczyścić wody powierzchniowe i podziemne, jednak nie precyzowała jakie to substancje. Wskazywała za to konkretnie, że nie można wrzucać do wód  ziemi, piasku, żużlu, kamieni, drzewa, stałych i mulistych materii, padliny ani składowania takich rzeczy na brzegach jeśli istniało niebezpieczeństwo że mogą zostać porwane przez wodę i wstrzymać odpływ. Za szkody powstałe w wyniku zanieczyszczenia wód przez zakład przemysłowy odpowiadał przedsiębiorca, chyba że do szkód doszło mimo zastosowania należytych środków ostrożności.

Monta aparatw w oczyszczalni i budowa basenw przy regulacji Rawy pod Krlewsk Hut
Montaż aparatów w oczyszczalni i budowa basenów podczas prac na Rawie w Chorzowie. Fot. NAC

 

Grzywny i areszt za celowe działanie w kontrze do prawa wodnego

Za złamanie przepisów groził szereg kar – głównie finansowych, choć możliwy był również areszt, który stosowano zwłaszcza, gdy ściągnięcie grzywny było niemożliwe. Niższy wymiar kar stosowano, gdy dany czyn zabroniony był wynikiem niedbalstwa. Sankcjom karnym podlegały również osoby które zachęcały lub pomagały w popełnieniu przestępstwa. Bez względu na poniesioną karę, winowajca musiał na własny koszt przywrócić wymagany prawem stan.

Niewielka kara grzywny groziła za wandalizm, czyli celowe uszkadzanie urządzeń wodnych. Wyższe kary finansowe wymierzano za niewypełnienie warunków udzielonego pozwolenia wodnoprawnego i budowanie na terenie zalewowym bez pozwolenia. Do aresztu można było trafić za zanieczyszczanie wody, brak wymaganego wodowskazu, prowadzenie piętrzenia niezgodnego z warunkami pozwolenia, likwidację urządzenia wodnego bez pozwolenia, a także nagłe spuszczenie nagromadzonej przez piętrzenie wody. Najwyższe kary finansowe były przeznaczone dla przedsiębiorców, którzy dopuścili się zanieczyszczenia wody. Dochód z grzywien był przeznaczany na budowę urządzeń wodnych lub na cele melioracyjne. 

Regulacja rzeki Turii w Kowlu
Prace na rzece Turii - Kresy RP. Fot. NAC

 

Wodny samorząd

Ujednolicone wodne prawo stworzyło możliwość tworzenia spółek wodnych w niepodległej Polsce. Czym mogła zajmować się spółka wodna? Istniało tutaj wiele możliwości – od melioracji gruntów, budowy urządzeń piętrzących i zbiorników wodnych oraz wytwarzania hydroenergii po działania z zakresu ochrony przeciwpowodziowej, uspławniania wód płynących, utrzymania nowych dróg wodnych i urządzeń żeglugowych, czy też zakładania, utrzymywania i korzystania z wodociągów i kanalizacji. Do spółki mogli dołączyć m.in. zainteresowani właściciele gruntów, związki komunalne, wałowe i rybackie, zakłady przemysłowe i kopalnie, a także korporacje, fundacje, czy instytucje prawa publicznego.

Spółka miała swój zarząd i statut, a nadzór nad jej  działalnością sprawowało państwo. Co najmniej raz w roku musiała przeprowadzać kontrolę stanu posiadanych urządzeń wodnych. Prawo głosu oraz wysokość partycypacji w finansowaniu przedsięwzięć spółki było zależne od wielkości czerpanych korzyści – im większa korzyść danego interesariusza z działalności spółki, tym wyższą płacił składkę, ale też tym więcej miał do powiedzenia w sprawach zarządzania.

Co ciekawe, do spółki wodnej można było zostać wciągniętym pod przymusem! Działo się tak w wypadku, jeśli działanie na danym obszarze można było przeprowadzić tylko w ramach spółki wodnej, albo jeśli większość lokalnych interesariuszy wyraziła zgodę na powstanie spółki wodnej, lub też gdy korzyści z przedsięwzięcia przewyższały ciężary jakie miałyby ponosić sprzeciwiające się strony. Państwowe władze wodne miały prawo do przymusowego utworzenia spółki wodnej, jednak musiało to być uzasadnione m.in. celami przeciwpowodziowymi, czy kanalizacyjnymi. Do takiej spółki byli wpisywani interesariusze, którzy mieli czerpać korzyści z planowanej inwestycji.

luza upustowa na rzece Petwi w trakcie nawadniania 1930
Nawodnienia rolne - Kresy RP. Fot. NAC

 

Prawo wodne dzisiaj

Ustawa wodna z 1922 roku, wraz z nowelizacjami, funkcjonowała aż 40 lat. Dzisiaj najważniejsze kwestie gospodarki wodnej reguluje ustawa Prawo wodne z dnia 20 lipca 2017 roku. Przez blisko sto lat zaszło wiele zmian i oba akty prawne, mimo pewnych podobieństw, różnią się w zasadniczy sposób. Pierwszą zauważalną rzeczą jest objętość – prawo wodne z 1922 roku liczyło 35 stron, obecne aż 412 stron. Aktualna ustawa jest zdecydowanie bardziej szczegółowa. Głównym zadaniem prawodawców w odrodzonej Polsce było ujednolicenie praw funkcjonujących w trzech byłych zaborach, zaś dzisiejszych – dostosowanie zapisów polskiego prawa do europejskiego i implementacja przepisów wskazanych w dyrektywach Unii Europejskiej. Kompetencje zarządcze w ustawie wodnej były rozbite między różne podmioty, zaś prawo wodne z 2017 roku powołało, przez scalenie kompetencji różnych podmiotów zarządzających wodami w Polsce,  Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, które stało się głównym podmiotem odpowiedzialnym za krajową gospodarkę wodną. Sto lat temu głównym tematem przepisów była żegluga śródlądowa i ochrona przeciwpowodziowa, dziś dużo więcej zapisów poświęconych jest kwestiom ochrony środowiska, m.in. oczyszczania ścieków komunalnych, czy zrównoważonego gospodarowania wodami. Pojawiły się również zapisy dotyczące przeciwdziałania skutkom suszy, które kiedyś nie miały racji bytu. Ewolucja spojrzenia na gospodarkę wodną odzwierciedla aktualne potrzeby oraz wyzwania i stanowi punkt wyjścia do wdrażania niezbędnych rozwiązań, aby zagwarantować mieszkańcom naszego kraju zasoby wodne w odpowiedniej ilości i jakości, także dla przyszłych pokoleń.

 

Tekst: Piotr Cierpucha

Departament Komunikacji i Edukacji Wodnej PGW Wody Polskie